OFICJALNA STRONA RUCHU PŁOMIENIA MIŁOŚCI W POLSCE

Dziennik duchowy

Elżbieta Kindelmann, Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi,
tł. Kamil Markiewicz,
Kraków 2022.
Nihil obstat dla polskiego tłumaczenia:
Kuria Metropolitalna w Krakowie nr 1795/2022 z dnia 21 czerwca 2022 r.

Fragmenty za zgodą Wydawnictwa Esprit

Gdy tak klęczałam, moją duszę wypełniły głęboka skrucha i wdzięczność. Z utęsknieniem czekałam na odpowiedź Pana. Wreszcie przerwałam milczenie.
– O mój Jezu, czy cieszysz się, że przychodzi do ciebie tyle pobożnych dusz? – zapytałam.
– Tak – odpowiedział ze smutkiem – ale szybko odchodzą, przez co nie mogę dać im moich łask.
Dobrze rozumiałam Zbawiciela i aby Go pocieszyć, powiedziałam:
– O mój Jezu, jestem Twoja, dla Ciebie umieram, do Ciebie należę na wieki!
I zaczęłam się zastanawiać, jak jeszcze mogłabym Go pocieszyć. Czułam się jak rudzik, który próbował wyciągnąć ciernie z czoła Pana Jezusa, a wtedy na jego pióra spłynęła kropla świętej Krwi. Po pewnym czasie zrobiło mi się zimno. Zamierzałam pożegnać się więc z Jezusem i wrócić do domu. Pan w głębi mojej duszy poprosił jednak błagalnym tonem:
– Nie odchodź jeszcze!
Zostałam na swoim miejscu. Wkrótce pośród ciszy panującej w moim wnętrzu usłyszałam słowa:
– Moja mała karmelitanko!
Ten głos wzbudził we mnie akt żalu. Potem ten czuły zwrot usłyszałam jeszcze dwukrotnie, po czym wylewałam łzy skruchy. Po chwili w mojej duszy odezwała się Najświętsza Dziewica:
– Módl się i wynagradzaj mojemu ukochanemu, tak obrażanemu Synowi!
Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Przecież nie może być to głos Złego, bo on nigdy nie wzywa do modlitwy i pokuty. Moja dusza była nieco zakłopotana.

Co mogę, co powinnam zrobić? Przez jakiś czas zostałam jeszcze w kościele. Nie modliłam się, chciałam tylko uporządkować myśli, ale mój rozum pogrążył się w osobliwym mroku. W drodze do domu prosiłam więc:
– O niebieska Matko, jeżeli to Ty żądasz tego ode mnie, to wyprostuj, proszę, moje drogi do swojego Boskiego Syna!
Myśl ta nie opuszczała mnie również następnego dnia. Podczas Mszy Świętej błagalnie pytałam Matkę Bożą:
– O niebieska Matko, co mam robić? Bez Ciebie jestem taka mała i słaba! Pomóż mi, proszę! Pod koniec Mszy opanowała mnie myśl, by poprosić o klucz do domu Bożego, abym miała do niego wstęp w każdej chwili. Zwróciłam się z taką prośbą do siostry zakrystianki, opowiadając jej, w jakich warunkach mieszkam. Zakonnica zdziwiła się, z jakim spokojem o tym mówię. Powiedziała mi, że samodzielnie nie może decydować o kluczach i potrzebuje zgody księdza proboszcza. […]

Dwa dni później siostra powitała mnie z dobrą wiadomością. Wręczyła mi klucz, o który prosiłam. Jeszcze tego samego dnia wybrałam się z nim do kościoła. Kiedy otworzyłam drzwi świątyni, serce zaczęło mi bić mocniej. Poczułam, że Pan Jezus chce ze mną dzielić swój dom, że zamiast mojego daje mi teraz swój na nowe mieszkanie. Dlatego właśnie ten kościół stał mi się taki drogi.

Po wejściu przez boczne drzwi stanęłam przed ołtarzem Oblubienicy Ducha Świętego i Patronki Węgier. Powitałam Ją:
– Bądź pozdrowiona, Maryjo, moja Matko! Najpokorniej Cię proszę, zachowaj mnie w swojej opiece i polecaj swojemu Boskiemu Synowi! Jestem Twoją niewierną karmelitanką. Matko, wiem, że nie jestem godna, byś się tak do mnie zwracała. Nawet gdybym żyła całe wieki, nie zyskałabym dostatecznie dużo zasług, by choć trochę na to zapracować. O Matko, przychodź mi z pomocą i prowadź do swojego boskiego Syna!
Przebywając tak samotnie w wielkim kościele, rzuciłam się do stóp Pana i zapytałam Go:
– Czy teraz jesteśmy tylko we dwoje?
– Niestety! – usłyszałam w odpowiedzi smutny głos w mojej duszy. – Postaraj się, by było nas wielu!
Nie potrafię wyrazić słowami mojej wdzięczności i żalu, które wypełniły mi serce.
– O drogi Zbawicielu – wykrzyknęłam – Ty wiesz, jak często się potykałam, aż wreszcie z Twoją pomocą znalazłam się przy Tobie! Teraz, kiedy uwolniłeś mnie od zewnętrznego pancerza otaczającego moją duszę, czuję, jak przenikasz mnie bogactwem swojej łaski. O mój Jezu, pokornie Cię błagam, zedrzyj z mojej duszy wielkie błędy, nawet gdyby miało to mnie bardzo boleć, abyś rozpoznał swoje dzieło, gdy kiedyś stanę przed Tobą. Chcę żałować swoich grzechów bardziej niż którakolwiek nawrócona dusza! Chcę Cię kochać tak, jak nie kochał Cię jeszcze żaden z nawróconych! O mój Jezu, z głęboką pokorą proszę Cię, aby w moim życiu nie było dnia, w którym nie będę wylewała łez skruchy wypływających z mojej miłości i wdzięczności. Upokarzaj mnie, o mój Jezu, w każdej chwili mojego życia, bym stale czuła, jak jestem nędzna! Już kiedy myślę o tym, że tu na ziemi dane mi jest żyć z Tobą, moje serce przepełnia niepewność. Ale co będzie po mojej śmierci? Co się stanie z moimi niezliczonymi grzechami?

Poczułam niewyobrażalne wewnętrzne strapienie i uciekłam się do Pana. Wtedy On przez mgnienie oka dał mi odczuć, jak moje grzechy stopią się w Jego miłosiernej miłości. Kto wie, jak długo klęczałabym jeszcze zamyślona u stóp Pana, gdyby o wpół do ósmej wieczorem nie przyszła siostra zakrystianka, żeby zamknąć bramę, do której nie miałam już klucza. Nie mogłam rozstać się z Panem i poprosiłam Go, by poszedł razem ze mną. Czułam, że tak zrobił. Tak intensywnie odczuwałam Jego obecność, że miałam ochotę uklęknąć w ulicznym kurzu.

Odkąd Jezus dał mi swoje mieszkanie, co wieczór odwiedzam Go wypełniona wdzięcznością, z pokornym i skruszonym sercem. Adoruję Go zgodnie z życzeniem Matki Bożej. Idąc do Niego, odczuwam wielką radość, a On zawsze jest w domu! Nie potrafię opisać tych niezapomnianych chwil.

Na takich rozmowach z Panem minął rok 1961. Wtedy nie spisywałam ich treści, zaczęłam to robić dopiero wtedy, gdy nakazał Mi to Pan. Teraz, kiedy umiłowany Zbawiciel prowadzi ze mną krótkie rozmowy, zapisuję wszystkie Jego słowa. Natomiast podczas Godziny Świętej często jest tak, że rozmowy po prostu przenikają do mojej świadomości, a wtedy nie jestem w stanie ich zanotować.

Kiedyś podziękowałam Jezusowi za to, że dał mi stałe schronienie. Odpowiedział:
– Moja karmelitanko, i ty daj mi u siebie stałe schronienie. I ty przecież czujesz, że do siebie należymy. Niech twoja miłość nie zna spokoju ani odpoczynku! Pewnego dnia Pan Jezus poprosił mnie, bym w poniedziałki odbywała czuwanie modlitewne za dusze kapłańskie w czyśćcu cierpiące. Innym razem odwiedzałam znajome siostry, w których domu była kaplica. Kiedy się żegnałam, zapomniałam pożegnać się z Panem. Jezus delikatnie wypomniał mi, że byłam wobec Niego nieuważna.
– Wybacz mi, o mój Jezu! – zawołałam. – Przecież prosiłam Cię, byś zdarł z mojej duszy wielkie błędy!
Pan łagodnie odpowiedział:
– Musisz Mnie kochać dniem i nocą!
Raz poprosiłam Go, by dał mi odczuć swoją obecność w pełni swojego majestatu i dobroci.
– Córko – padła odpowiedź – nie proś o to dla siebie, dostąpi tego dusza, za którą podjęłaś ofiarę, za którą się modliłaś.
– Wybacz mi, Jezu, jestem taka samolubna! – zawołałam w odpowiedzi.
– Córko, znam twoją niedoskonałość i nędzę, ale niech nie osłabiają one twojej gorliwości, lecz raczej pokazują ci, że z jeszcze większą ufnością powinnaś polegać na mojej miłości.

Pan poprosił mnie, bym adoracji nie łączyła z rozmyślaniem o jego stworzeniach.
– Nie szukaj siebie, mam pełne prawo do ciebie – napomniał mnie. – Mówiłem ci to już wiele razy. Zapieraj się siebie! Niech żaden drobiazg nas od siebie nie oddziela!
Zaczęłam się wtedy usprawiedliwiać:
– Panie Jezu, przecież dopiero zaczynam!
Zbawiciel odparł:
– Córko, nie martw się tym! Kiedyś musiałaś zacząć. Czy jeszcze pamiętasz, jak w młodości chciałaś się zawsze uczyć, zdobywać wykształcenie, ale nie miałaś ku temu okazji? To Ja w tym przeszkadzałem, bo chciałem, byś pozostała bardzo prosta. Taka mi się podobałaś! Już wtedy miałem wobec ciebie plany. Tak, chciałem, byś dla Mnie dojrzewała.
– O Panie – odpowiedziałam – jakże często obdarzałeś mnie swoją życiodajną siłą! Ja tymczasem zbaczałam z drogi i wchodziłam na inne ścieżki.
– Jak pamiętasz – odezwał się znowu Jezus – kilka miesięcy temu chciałaś się zapisać do szkoły wieczorowej. To Ja na to nie pozwoliłem. Przeznaczyłem cię na to, byś zapisała się do mojej szkoły. Możesz być dumna z tego powodu. Bądź dobrą uczennicą! Twoim Nauczycielem, Mistrzem, będę Ja. Ucz się ode Mnie! Ja będę ci stale towarzyszył od rana aż do wieczora. – Tak, Panie, to prawda! – zawołałam w odpowiedzi. – Ale wciąż za mało Cię kocham!
– To prawda, córko! – odrzekł i pokazał mi różne sytuacje, w których Go obraziłam. Było tak na przykład w pewnym miejscu z kaplicą, gdzie pożegnałam się ze wszystkimi, tylko nie z Nim. Powiedział, że gdy przyklękam, powinnam myśleć o nim z wielką miłością.
– Kiedy tego nie robisz, cierpię!
Odczułam z tego powodu wielki żal, a oczy napełniły mi się łzami.
– Córko, powtarzam ci – mówił dalej Zbawiciel – musisz się zmienić! Pomogę ci, tylko staraj się ze wszystkich sił spełniać swoje obowiązki. Idź do mojej Matki, Ona ci pomoże.
– Tak, Panie! – odparłam. – Bardzo Ją kocham, bo to Ona mnie wezwała, bym adorowała Cię, Jej Boskiego Syna, i Ci wynagradzała. O, jakąż wielką skruchę wzbudziło we mnie Jej łkanie!
Pan powiedział:
– To było pierwsze spotkanie, wielki krok, gdyż moja Matka poleciła Mi ciebie w bardzo szczególny sposób. Córko, odtąd jak strzała wzlatujesz do Mnie. Nie patrz już w dół na ziemię, abyś na widok świata nie poczuła zawrotów głowy! Tak długo już czekam na ciebie! Odkąd cię stworzyłem, czekam na ciebie, tak samo jak na każdą inną duszę!
– Panie, ale teraz już mnie nie zostawiaj! – zawołałam.
– To nie Ja cię zostawiłem, a ty wyrwałaś się z moich rąk! – brzmiała odpowiedź.
– O mój Jezu, dlatego jestem taka nędzna i źle wychowana! Wychowaj mnie, o Boski Mistrzu!
– Córko, wyrzeknij się swojej woli – odezwał się Pan. – Proszę cię o to raz po raz. W moim dziele odkupienia możesz uczestniczyć wyłącznie pod warunkiem, że stale, w każdej chwili będziesz ze Mną zjednoczona. Przypomnij sobie czas, gdy owdowiałaś, a twoje dzieci powoli dorastały. Jak prosiłaś, by pomagały ci chociaż przez godzinę. Choćby tylko jedno z nich!…Jaką ulgę ci to przynosiło! I jak byłaś smutna, gdy na wszelkie sposoby się od tego wymawiały! Córko, ileż Ja mam dzieci! Jaką radość by Mi przynosiły, gdyby chciały Mi pomagać choćby przez godzinę. Mam tu na myśli zwłaszcza dusze mi poświęcone, tych, których uważam za wybrańców mojego Serca. Rozpraszają ich i zajmują ziemskie sprawy. Nie pytaj, co nowego mogłabyś wymyślić. Korzystaj z każdej okazji, by gasić moje pragnienie swoim pragnieniem dusz!
– O mój Panie, pragnę Cię pragnieniem, którego nie da się zaspokoić! – odparłam. – Chcę Cię kochać, również w zastępstwie tych, którzy nie przychodzą do Ciebie!
Podczas tej rozmowy otrzymałam od Zbawiciela wiele dowodów Jego łaski.
– O mój Boże, co Ty ze mną zrobiłeś? – zawołałam. – Teraz już naprawdę nie wiem, czy wciąż żyję! Wydaje mi się, że już nie przebywam na ziemi. Moje oczy nic już nie widzą, moje uszy przestały słyszeć zgiełk świata, moje serce już nie bije, tylko w Tobie i dla Ciebie. Chciałabym Cię wysławiać, ale moje wargi nie znajdują słów godnych uwielbienia Ciebie. Zamykam oczy i w duszy wpatruję się w Twoją niepojętą Mękę, którą poniosłeś za mnie, biednego grzesznika. Dlaczego wybrałeś właśnie mnie? Ileż jest dusz bardziej godnych Twojej miłości!
– Córko, dusz do współdziałania w moim dziele odkupienia szukam wśród największych grzeszników – odparł Pan. – Jeżeli odpowiadają na moje wezwanie, obsypuję ich szczególnymi łaskami. Kto żyje ze Mną i dla Mnie, tego wyrywam ze świata, tak jak ciebie. Moja karmelitanko, cierpię niewypowiedziane męki. Jaką radość sprawia Mi to, że jednoczysz się ze Mną i odczuwasz moją miłość!
– O Panie, Twoja wola jest moją wolą, działaj we mnie! – zawołałam, a On odpowiedział:
– Córko, ze wszystkich sił staraj się przyprowadzać do Mnie grzeszników! Prócz tego niech nic nie zaprząta ci myśli. Spoglądaj mi nieustannie w oczy, aby widzieć mój smutek z powodu dusz! Z całej siły życz Mi, by dusze Mi poświęcone nie przechodziły nieuważnie obok Mnie i nie gubiły się w świecie. Powinny wpatrywać się tylko we Mnie. Niech dostrzegą smutny wzrok moich oczu i zjednoczą się ze Mną. Jeżeli spojrzą Mi w oczy ze skruchą w sercu, ześlę im promień swojej łaski, który uzdolni ich do poprawy. Z miłością przyjmę ich do mojego Serca i zrodzę na nowo. Tym, czego się od nich domagam, jest całkowite zaufanie do Mnie. […] Córko, wylewam na ciebie moją miłość, bo dałaś mu schronienie i w twojej duszy mogę odpocząć. Przyjmij z radością to wielkie wyróżnienie, bo w ten sposób Mnie uczcisz. Nie daj się odwieść od swoich postanowień! Zależy to naprawdę tylko od ciebie! Ja ukochałem was aż do końca. Podoba mi się, że padając Mi do stóp, zapewniasz Mnie o tym, iż żałujesz za grzechy bardziej niż którykolwiek nawrócony grzesznik i kochasz Mnie bardziej niż ktokolwiek dotąd, wiesz? Moja karmelitańska córko, dzięki temu usposobieniu zajęłaś ważne miejsce w moim Sercu. Twoje proste słowa wzbudziły w nim litość. Nie potrzeba do tego wykształcenia, szkoły wieczorowej, widzisz? Jaką radość twój głęboki, szczery duch pokuty sprawił również mojemu Ojcu w niebie! Pielęgnuj go w każdej chwili swojego życia! Córko, nie szczędź wytrwałych wysiłków na rzecz ratowania dusz! Niech to będzie twoją szkołą! Duch Święty dla twojego zbawienia będzie ci pomagał w walce ze złą naturą. Wiesz, że królestwo Boże doznaje gwałtu. Niech twoje ciągłe upadki cię nie zniechęcają. One sprawiają, że pozostajesz pokorna…

Córko, ten dzień jest dniem, w którym skupia się wszystko, dniem, który pozostawi głęboki ślad w twojej duszy. I ty to czujesz, prawda? Niech moje słowa brzmią w twoich uszach jak modlitwa. Rozważaj je, dopóki ich całkowicie nie przyjmiesz. Ten dzień jest bowiem dniem naszego szczególnego zjednoczenia, w którym obsypię cię łaskami, aby cię umocnić. Czeka cię wielka walka, ale w znaku krzyża zwyciężysz. Czyniąc znak krzyża, nie bądź rozproszona. Zawsze myśl o trzech Boskich Osobach. To, co ci teraz powiem, ogłoś publicznie. Znak krzyża czyń pięciokrotnie, aby upamiętnić moje święte Rany. Żegnając się, myśl o moich Ranach. Patrz w moje oczy zalane krwią od wielu ciosów, które i ty Mi wymierzałaś.
– O Jezu, nie mów tego, bo serce mi pęknie! – zawołałam w odpowiedzi. – Zmiłuj się nade mną!

– Moja ukochana karmelitanko! – odezwał się do mnie Pan Jezus. – Nie martw się powodzeniem mojej sprawy. Będę działał w jedności z wybranymi duszami1 . Bądź po prostu dobra! Jaka powinna być prawdziwa karmelitanka? Powinna być pokorna, pozostawać w ukryciu, jednoczyć się ze Mną w życiu kontemplacyjnym. Staraj się tak żyć, powściągaj swój język, strzeż się zbędnych słów! Moja mała karmelitanko! Moja miłość do ciebie nie zna granic. Cieszę się, że przyjmujesz ofiary, do których cię wzywam! (Pan powiedział to z wielką czułością). Wytrwaj przy Mnie! Jakaż to dla Mnie radość!… Życz mi wielu dusz, którym udzielę moich łask!
Raz, kiedy padłam przed Panem na kolana, powiedział do mnie:
– Czekałem na ciebie ze ściśniętym Sercem. Widzisz, jaki jestem samotny! Gdybyś nie przyszła, czułbym się sierotą. Córko, i ty kiedyś zostałaś sierotą. Jakże to smutne uczucie, prawda?
I Pan mówił dalej, pouczając mnie:
– Wciąż na nowo cię proszę, byś się nie martwiła i nie lękała, że możesz robić tylko drobne, mało istotne rzeczy. Powtarzam ci: pozostań maluczka! Wiesz, co będziemy robić? Będziesz codziennie zbierać kamyki mozaiki i mi je dawać, a Ja będę je porządkował według barwy i kształtu. Kiedy obraz będzie gotowy, zdziwisz się, jakie arcydzieło z nich ułożyłem. Jestem bezinteresownym artystą, ale jeżeli nie będziesz zbierała, nie stworzę arcydzieła. (Głos Pana był błagalny).
Pewnego dnia Jezus powiedział mi:
– Córko, teraz podam ci plan dnia. Zacząłem to robić już wcześniej, ale potem postanowiłem dodać ci jeszcze więcej zadań. Dlatego czekałem z tym do dziś. Przyjdź, kiedy będziesz miała czas. Jeżeli nie będziesz miała siły, powiedz mi. To ty decydujesz. Zgadzam się na to. Podoba Mi się, kiedy dobrowolnie ofiarujesz Mi swoją wolę.

Poniedziałek – dzień dusz czyśćcowych. Niech wszystkie twoje uczynki wypływają z chęci niesienia pomocy. W łączności ze mną pragnij dla dusz czyśćcowych, aby wkrótce mogły ujrzeć moje Oblicze. Ofiaruj za nie swój post ścisły i nocne czuwania. Swoje wezwanie do zachowywania postu ścisłego kieruję nie tylko do ciebie, ale i do wszystkich wierzących. Ogłoś tę prośbę mojego Serca wraz z innymi moimi orędziami. Ten, kto w poniedziałek zachowa post ścisły o chlebie i wodzie, uwolni z czyśćca jedną duszę kapłańską. Również ten, kto w poniedziałek ofiaruje swój post ścisły o chlebie i wodzie za dusze kapłańskie w czyśćcu cierpiące, otrzyma wielką łaskę polegającą na tym, że w ciągu ośmiu dni od dnia swojej śmierci zostanie uwolniony z miejsca oczyszczenia2 . Jest to również prośba naszej matki, która zobowiązuje Mnie do jej spełnienia, powołując się na Płomień swojej miłości.

Wtorek – ten dzień należy do twojej rodziny. Ofiaruj za nią – za każdego z jej członków z osobna oraz w ich zastępstwie – swoje Komunie duchowe. Polecaj każdego z nich mojej Matce, a Ona weźmie ich w opiekę. Ofiaruj za nich także nocne czuwania.
– Panie, mam głęboki sen – zaprotestowałam. – Co będzie, jeżeli w nocy zaśpię i nie będę czuwała?
– I w tym ci pomogę – odparł Pan. – Jeżeli coś będzie ci przychodziło z trudem, powiedz o tym po prostu mojej Matce. I Ona często czuwała w nocy na modlitwie. Czy zdajesz sobie sprawę, córko, jak wielką odpowiedzialność za swoją rodzinę ponosisz? Musisz ją prowadzić do mnie, każdego jej członka po swojemu, bo każdy jest inny. Proś dla nich nieustannie o moje łaski. Będziemy pracować razem, ale muszę się posługiwać twoją siłą. Twoim niezawodnym opiekunem będzie Święty Józef. Nie zapomnij prosić go codziennie o pomoc. On chętnie ci pomoże, a wtedy zwyciężymy!

Środa – dzień powołań kapłańskich. Proś Mnie, by to święte powołanie dojrzało w sercach wielu młodych mężczyzn. Otrzymasz tyle powołań, o ile będziesz prosiła, ponieważ to pragnienie żyje w wielu sercach. Niestety nie ma nikogo, kto by pomógł tym młodym ludziom. Nie bądź niedowiarkiem! W nocnych czuwaniach wypraszaj dla nich wiele łask.

Czwartek – poświęć ten dzień na wynagradzanie Najświętszemu Sakramentowi! Spędzaj przede Mną cztery godziny. Adoruj Mnie ze szczególnym nabożeństwem. Wynagradzaj Mi za doznane zniewagi. Post ścisły i nocne czuwanie ofiaruj w tym dniu za dwunastu kapłanów. Zanurzaj się w mojej Męce, myśl o tym, jak z czoła spływał Mi krwawy pot, jak byłem męczony, jak w męczarniach przez trzy godziny konałem na krzyżu. Da to dużo sił twojej duszy.

Piątek – całą miłością swojego serca zanurz się w mojej miłości. Rankiem, po przebudzeniu, pomyśl o tym, jakie cierpienie czekało mnie po strasznych nocnych udrękach. Kontempluj moją Drogę Krzyżową, na której nie mogłem odpocząć ani przez chwilę. Skrajnie wyczerpanego zapędzono mnie na Kalwarię. Wiele rzeczy możesz kontemplować, moja mała karmelitanko! Dałem wam wszystko. Dlatego mówię ci: tego, co Mi dajecie, nigdy nie będzie za wiele! Od dwunastej do pierwszej po południu adoruj moje święte Rany. Jeżeli będziesz mogła, zachowuj post do godziny, o której zostałem zdjęty z krzyża. I tego dnia ofiaruj swoje nocne czuwania za kapłanów. Córko, twoja ofiarność pomnoży w nich moje łaski.

Sobota – dzień naszej Matki. Tego dnia czcicie Ją ze szczególną czułością. Wiesz, że jest Ona Matką wszelkich łask. Pragnij, by ludzie na ziemi czcili Ją tak samo jak aniołowie i święci w niebie. Proś o łaskę dobrej śmierci dla umierających kapłanów. Te dusze kapłańskie będą orędować za tobą w niebie. W godzinie twojej śmierci będzie cię oczekiwać Najświętsza Dziewica. W tej intencji ofiaruj nocne czuwania.

Niedziela – na ten dzień drogi Zbawiciel nie dał mi porządku.

  • 1 Chodzi o dwunastu kapłanów [przyp. wyd. szwajc.].
  • 2 Chodzi o regularny post poniedziałkowy, przy założeniu, że dana osoba zmarła w stanie łaski uświęcającej. W jednej z rozmów E. powiedziała: „W dzienniku, tam, gdzie jest mowa o uwolnieniu dusz z czyśćca, powinnam była za każdym razem dopisać: «Jeżeli dana osoba zmarła w stanie łaski uświęcającej». Ponieważ wtedy uważałam to za oczywiste, nie wspominałam o tym” [przyp. wyd. szwajc.].

Pierwsze orędzie Najświętszej Dziewicy!
Tego dnia, zgodnie z pragnieniem Pana Jezusa, wynagradzałam Mu przez trzy godziny, od dwunastej do piętnastej, za dwanaście dusz kapłańskich. Zanurzona w Nim prosiłam Matkę Bożą, aby wyryła w moim sercu pięć świętych Ran swojego Boskiego Syna i prosiła Go o miłosierdzie dla mnie. Po policzkach spływały mi wielkie łzy. Jednocześnie w głębi duszy usłyszałam głos niewypowiedzianego cierpienia i skargi Matki Bolesnej. Jej szloch ogarnął również moją duszę. Potem Maryja powiedziała do mnie ze łkaniem:
– Moja mała karmelitanko! Ileż grzechów popełnia się w tym kraju! Pomóż Mi go ratować! Dlatego daję wam do ręki promień światła. Jest to Płomień Miłości mojego Serca. Złącz swoją miłość z tym Płomieniem i przekazuj go innym!
– O Matko – zawołałam – dlaczego nie dokonujesz cudów takich jak w Fatimie, by Ci uwierzono?
– Córko – padła odpowiedź – im większe byłyby dokonywane przeze Mnie cuda, tym mniej by Mi wierzono. Moja karmelitanko, prosiłam was przecież o to, byście obchodzili pierwszą sobotę miesiąca, a Mnie nie posłuchaliście. Jestem Matką łaskawą i kochającą, która w jedności z wami, ręka w rękę was ratuje. Wasz kraj poświęcił mi święty król Stefan, a Ja Mu obiecałam, że zachowam w Sercu prośbę jego i innych węgierskich świętych. Chcę wam dać do dyspozycji nowy środek. Proszę was, przyjmijcie go i weźcie go sobie do serca, bo patrzę na was z zasmuconym Sercem… Kapłani, których wybrał mój Syn, będą najgodniejszymi duszami uczestniczącymi w spełnianiu mojej prośby...

Córko, weź ten Płomień,
który tobie przekazuję jako pierwszej.
Jest to Płomień Miłości mojego Serca.
Zapal nim swoje serce i podaj go innym!

Powiedziawszy to, Matka Boża wybuchnęła tak wielkim płaczem, że ledwo zrozumiałam Jej słowa. Zapytałam Ją, co mam robić, i w imieniu całego kraju obiecałam, że uczynię wszystko, by tylko złagodzić jej ból, bo serce mi prawie pękało.
– Córko – odpowiedziała Najświętsza Dziewica – proszę cię, byście czwartek oraz piątek uznawali za nadzwyczajne dni łaski i w oba te dni w bardzo szczególny sposób wynagradzali mojemu Boskiemu Synowi za grzechy ludzi.

Wynagrodzenie to powinno się dokonywać poprzez czuwanie wynagradzające w rodzinach. Takie czuwanie rozpoczynajcie od lektury duchownej. Następnie w nabożnym skupieniu odmawiajcie Różaniec i inne modlitwy. Trwajcie na czuwaniu we dwoje lub we troje, bo przecież wiecie, że gdzie dwaj lub trzej są zebrani w imię mojego Syna, tam On jest pośród nich. Zgodnie z Jego prośbą na początku pięciokrotnie uczyńcie znak krzyża, polecając się Ojcu Przedwiecznemu przez pięć świętych Ran mojego Boskiego Syna. W ten sam sposób powinniście kończyć czuwanie. Zwyczaj nabożnego, pięciokrotnego czynienia znaku Krzyża Świętego pielęgnujcie też codziennie rano, wieczorem i w ciągu dnia, polecając się przy tym miłosierdziu Ojca w niebie. Dzięki temu zbliżycie się do Ojca w niebie, a wasze serca zostaną napełnione łaskami. Ten pełen łask Płomień, który daje wam moje Niepokalane Serce, powinien wędrować od serca do serca, rozpalając wszystkie serca w waszym kraju. Będzie to wielki cud, którego blask oślepi szatana. Płomień ten jest ogniem miłości i zgody, który wyprosiłam u Ojca Przedwiecznego dzięki zasługom świętych Ran mojego Boskiego Syna. Usłyszawszy słowa Matki Bożej, przekonana o własnej niegodności odmówiłam przyjęcia tej misji.
– Powierzasz mi misję, ale jak mam ją pełnić? – zapytałam i znów odmówiłam. Po kilku dniach Najświętsza Dziewica obiecała mi, że w trudzie, którego domaga się ode mnie Jej Boski Syn, będzie mi służyła swoją macierzyńską miłością i pomocą.
– Będę z tobą, moja mała karmelitanko, mocno przytulam cię do serca – zapewniła.
– O niebieska Matko, mam do ciebie pytanie – odezwałam się. Maryja znała moje pytanie i od razu na nie odpowiedziała:
– Przekaż moją prośbę księdzu H.É.
Maryja nazwała go „swoim ukochanym synem”. Mówiąc to, dzięki przedziwnemu natchnieniu uświadomiłam sobie, że wola Najświętszej Dziewicy jest w pełni zgodna z wolą Jej Boskiego Syna, Ojca Przedwiecznego i Ducha Świętego. Matka Boża obiecała pomagać mi, by ten mały Płomień rozprzestrzeniał się jak wielki pożar.